Jesteśmy przedłużeniem ramienia burmistrza - rozmowa z Iloną Sadowską
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 o 13:02, autor: rk 8
Rafał Klan: Gdyby spróbowała pani powiedzieć z czego wynika potrzeba społecznej pracy w XXI wieku, kiedy wydaje się, że wszystko dookoła jest wycenione, wciąż pojawiają się ludzie, którzy chcą, mają potrzebę pracowania na rzecz lokalnej społeczności?
Pracować społecznie na rzecz Starych Drzewiec Ilona Sadowska zaczęła 15 lat temu przy okazji prac nad reaktywacją przedszkola niepublicznego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Wraz z dorastającymi dziećmi, po okresie przedszkolnym, została przewodniczącą rady rodziców. Działała na rzecz szkoły wraz z innymi rodzicami. W poprzedniej kadencji zdecydowała się kandydować do rady miejskiej w Szlichtyngowej z sukcesem. W tej kadencji również została wybrana. Od marca 2011 roku pełni dodatkowo funkcję sołtysa Starych Drzewiec.
Ilona Sadowska (sołtyska Starych Drzewiec): Ciężko o taką definicję. Skąd się bierze w człowieku chęć niesienia pomocy, pracy na rzecz mieszkańców? Najprościej byłoby powiedzieć, że jest coś w człowieku, co sprawia, że ma taką potrzebę. To coś pewnie można różnie zdefiniować.
Kilka dni po wyborze, w urzędzie w Szlichtyngowej, wręczono mi tabliczkę z napisem sołtys, pieczątki, status sołectwa, z którego wynikają obowiązki sołtysa. Po dwóch miesiącach poinformowano mnie jak wypełniać kwitariusz w przypadku wpłat podatku od nieruchomości. Tak to wyglądało formalnie.
Zabiegaliśmy z mieszkańcami o modernizację drogi w Starych Drzewcach. Takie prace zaczęły się w marcu, bodajże 10, a 13 dni później zostałam sołtyską i to był mój chrzest bojowy, ponieważ w związku z pracami modernizacyjnymi, codziennie, od pierwszego dnia, kiedy objęłam funkcję sołtysa, przychodzili do mnie mieszkańcy, prosząc o interwencje. Zależało im na obniżeniu chodników lub chcieli, żeby pojawiły się dodatkowe wjazdy do posesji. Trzeba było rozmawiać niemal codziennie z kierownikiem budowy, sygnalizując życzenia mieszkańców. Część z nich udawało się załatwić na miejscu. Część trzeba było załatwiać w powiecie, dzwoniąc lub pisząc pisma. Dzięki tym interwencjom udało się wykonać kilka zadań, które pierwotnie nie zawierał plan modernizacji drogi. Co - nie ukrywam - bardzo nas cieszyło. I to był taki mój chrzest bojowy i sprawdzian w nowej roli sołtysa.
Tak, chcieliśmy spotkać się z sołtysami na terenie gminy. Dzwoniłam do pani wiceburmistrz Szlichtyngowej. Spotkałam się z zaskoczeniem pani Jolanty. Nie rozumiała dlaczego miałaby takie spotkanie zorganizować. Obdzwoniłam więc sołtysów, ustaliliśmy godzinę spotkania, dzień oraz miejsce, czyli salkę konferencyjną. Przyszła do nas pani Jolanta Wielgus i na tym spotkaniu dowiedzieliśmy się, że od teraz jest odpowiedzialna w gminie za kontakty z nami. A spotkania w gronie sołtysów, to powinna być rzecz naturalna. Naprawdę bardzo wiele z tego wynosimy, chociażby wymieniając doświadczenia.
Miałam wcześniej kontakt z sołtysem Krzepielowa. Dowiedziałam się, że w Sławie sołtysi spotykają się systematycznie z burmistrzem Sławy, rozmawiają, planują pewne rzeczy. Uznałam więc, że dobrze by było by takie praktyki miały miejsce również u nas w gminie. Raz w miesiącu lub na dwa miesiące, ale żeby takie spotkania odbywały się systematycznie.
Tak.
To zrozumiałe. Ostatnio w rozmowie z panią skarbnik, dowiedziałam się, że są miejsca, gdzie organizuje się szkolenia dla sołtysów. Być może gmina nas na takie szkolenia wyśle. Myślę, że bardzo by nam się to przydało.
Nie bardzo, przychodzi zazwyczaj ta wymagana liczba osób, zdolna podjąć decyzje.
O swoich oczekiwaniach mieszkańcy mówią przez cały rok. Mniej więcej wiem jakie są ich życzenia i potrzeby. Są oczywiście przy podejmowaniu decyzji brane pod uwagę.
Tak, zdecydowanie. Mieszkańcom na przykład brakuje imprez na wolnym powietrzu. W związku z tym zaplanowaliśmy w przyszłym roku na terenie boiska sportowego dzień dziecka i dożynki. Chcemy zakupić stoły, ławki i dwa namioty, żeby było gdzie usiąść. Planujemy również zorganizować tak jak co roku dzień kobiet. Mieszkańcy życzyli sobie wiaty przystankowej przy przystanku na żądanie. Wiata miałaby tam właśnie powstać, między innymi dlatego, że z tego miejsca zabierani są uczniowie do gimnazjum, ale też pierwszy raz w tym roku dzieci do naszej szkoły podstawowej. Ta wiata rzeczywiście jest tam potrzebna. Dodatkowo pewną pulę ze środków funduszu sołeckiego chcemy przeznaczyć na zakupienie dwóch tablic ogłoszeniowych oraz narzędzi i materiałów potrzebnych do utrzymania porządku. Tym samym uwzględniamy potrzeby mieszkańców, podejmując decyzje jak zagospodarować fundusz sołecki.
Gmina została poproszona o wydelegowanie dwóch sołtysów na zjazd sprawozdawczy stowarzyszenia lubuskich sołtysów, który miał miejsce w kwietniu. W programie zjazdu było między innymi ogłoszenie wyników na sołtysa roku w województwie oraz informacja o konkursie najpiękniejsza wieś lubuska. Zostali nam przedstawieni laureaci za rok 2010. Brałam w nim udział, tematyka mnie zaciekawiła, uznałam między innymi, że warto wystartować w konkursie na najpiękniejszą wieś lubuską, tym bardziej, że mamy wyremontowaną drogę, staramy się o upiększenie terenów wokół drogi, uważam, ze dzięki temu mamy z estetycznego punktu widzenia bardzo atrakcyjną wieś, więc czemu nie spróbować? Tam dowiedziałam się również, że odbywają się coroczne zjazdy sołtysów. W tym roku zaplanowano takie spotkanie w Rokitnie, niestety nie mogłam wziąć w nim udziału i dlatego postanowiłam namówić gminę, żeby zaprosić przedstawiciela stowarzyszenia na obrady rady, po to, by mógł opowiedzieć o swoich doświadczeniach, praktykach innych sołtysów z województwa. Wiedzy nigdy za dużo.
Owszem, na gruncie prywatnym mogłabym zaprosić przedstawiciela, ale skoro powtarza się nam, że jesteśmy przedłużeniem ramienia burmistrza, jednostką pomocniczą gminy, to też tak chcę się czuć. Dlatego nie widzę powodu, żeby organizować coś prywatnie. To gminie musi zależeć na tym, żebyśmy dzięki pozyskiwanej wiedzy i doświadczeniom, pracowali na rzecz naszych sołectw coraz lepiej. Dlatego uważam, że przedstawiciel sołtysów powinien pojawić się na sesji rady miejskiej, a nie z mojej prywatnej inicjatywy. Chcę czuć, że gmina ma o sołtysów staranie.
Muszę przyznać, że mam wymarzoną radę sołecką. To są cztery osoby zawsze gotowe do pomocy, które mnie cały czas wspierają, mobilizują, za co jestem im wdzięczna. Przy okazji dodam, że wszyscy członkowie rady sołeckiej wraz z innymi przedstawicielami naszej wioski wzięli udział w V Gminnym Turnieju Sołectw, w którym zajęliśmy drugie miejsce na dziewięć startujących drużyn. Skoro jesteśmy w tym miejscu, chciałabym podziękować mieszkańcom Starych Drzewiec za wsparcie i jestem wciąż gotowa pomagać mieszkańcom we wszystkich ich problemach, na tyle oczywiście, na ile mogę.