1 sierpnia o 17.00 zawyły syreny: czcimy odwagę powstańców czy szaleństwo przywódców?
Środa, 01 sierpnia 2012 o 11:10, autor: rk 3
Naród naprawdę męski nie walczy nigdy do ostatniej kropli krwi. Na tym polega prawdziwy patriotyzm, patriotyzm obdarzony instynktem życia... - tak o Powstaniu Warszawskim wypowiadał się Stefan Kisielewski, nieżyjący już publicysta i prozaik. Dzisiaj o godzinie 17.00 zawyją syreny w miastach polskich dla upamiętnienia 68 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego
Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku. Trwało 63 dni. W trakcie walk zginęło około 18 tysięcy powstańców, ponad 2 tysiące żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego, ale największe straty ponieśli cywile. Szacuje się, że zginęło ich około 180 tysięcy, a pół miliona mieszkańców Warszawy wypędzono z miasta, samo zaś miasto po powstaniu zostało niemal całkowicie zniszczone.
Spór o sens wybuchu Powstania Warszawskiego toczył się od samego początku. W 1945 roku Stefan Kisielewski napisał w Tygodniku Powszechnym: Instynkt życia nakazujący cierpliwość, ostrożność, powściągliwość, subtelność taktyczną w dążeniu do celu zasadniczego posiadają oprócz państw wielkich i takie narody, jak: Czesi, Szwedzi, Szwajcarzy. My natomiast mamy przedziwny instynkt życia à rebours, który w praktyce staje się instynktem śmierci. Polska zawsze jest żebrakiem i płaczką Europy, sprawa polska zawsze jest kłopotliwa, dwuznaczna, siejąca ferment, niecierpliwiąca. Historia Warszawy nie ma precedensów w dziejach Europy. Dlaczego? Jeśli odrzucimy koncepcje mesjanistyczne, że Polska cierpi za wszystkich i jest upostaciowanym ?wyrzutem sumienia?, to pozostaje jedna tylko odpowiedź - obok walorów, jak: odwaga, poświęcenie, bohaterstwo, brak nam - męskiego, opanowanego realizmu.
Stanisław Cat-Mackiewicz w tym samym roku: Przez wiele setek lat, dopóki istnieć będzie naród polski, każdy Polak będzie przyznawał, że powstanie warszawskie było samobójczym szałem, i będzie miał do niego synowską tkliwość i miłość. Będzie z niego dumny...
W 1958 roku Czesław Miłosz w ,,Rodzinnej Europie": Powstanie było przedsięwzięciem karygodnie lekkomyślnym, jakkolwiek dwieście tysięcy trupów zawsze waży na szali i nie da się odgadnąć, jak legenda, przekształcając się, działa w ciągu następnych dziesięcioleci i stuleci. Być może, gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze, żeby matki nie opłakiwały już zabitych na barykadach siedemnastoletnich synów i córek, żeby trawa nie rosła na popiołach Treblinki, Majdanka i Oświęcimia, żeby na koszmarnych, zdeptanych wydmach przedmieścia nie rozlegał się dźwięk ustnej harmonijki pod karłowatą sosną.
Jakie jest Państwa zdanie? Jesteśmy narodem dumnym ze swojego szaleństwa? Czy raczej dumni ze swojej niebywałej odwagi?
(rak)