TworzymyGłos Regionu

reklama

Nie uznaję bylejakości

Czwartek, 11 lipca 2013 o 10:17, autor: 5
Nie uznaję bylejakości

Z Justyną Jasik, nauczycielką języka polskiego w Gimnazjum im. Noblistów Polskich w Szlichtyngowej rozmawia Rafał Klan (rozmawiamy w Bibliotece w Szlichtyngowej. Biblioteka jest miejscem publicznym, więc każdy może się do nas dosiąść, przyłączyć do dyskusji. W którymś momencie dołącza do nas kierownik biblioteki Eugenia Kosmowska, której wypowiedzi również w tym wywiadzie zostały zamieszczone) Rafał Klan: Miesiąc temu w Szlichtyngowej wystawiono sztukę ,,Zemsta dwóch pokoleń". Spektakl, co by nie mówić, odniósł sukces. Pani była odpowiedzialna za napisanie dialogów do komedii oraz koordynowała pracę zespołu teatralnego. Zanim przejdziemy do wydarzeń, które zdecydowały o tym sukcesie, potrzebnych jest kilka słów wprowadzenia. Uczy pani języka polskiego? Justyna Jasik: Przede wszystkim języka polskiego, ale również plastyki i zajęć artystycznych. Jak długo? Nauczycielem jestem od 15 lat. Od samego początku w Gimnazjum w Szlichtyngowej? Wcześniej pracowałam w Szkole Podstawowej w Jędrzychowicach, w międzyczasie również w SP,  tutaj w Szlichtyngowej. W 1999 roku powstało Gimnazjum i od tego czasu jestem związana z tą placówką. Od zawsze myślała pani o zawodzie nauczyciela? Nauczycielem zostałam trochę przez przypadek. Moja nauczycielka języka polskiego, pani Basia Tomczyk zawsze powtarzała, że będę pracowała w tym zawodzie. Ja z kolei odpowiadałam, że jest to absolutnie niemożliwe. Wydawało mi się, że się do tego nie nadaję i przede wszystkim nie miałabym cierpliwości do uczniów. Przypadek zdecydował? Tak, najpierw jako studentka rozpoczynająca właśnie IV rok filologii polskiej pracowałam                                    w zastępstwie nauczyciela w Jędrzychowicach. Potem kłopoty ze zdrowiem miała pani Basia Tomczyk, poleciła mnie na swoje miejsce, w jej zastępstwie zaczęłam uczyć w Szlichtyngowej. I tak już zostało do dzisiaj. Nagle okazało się, że praca nauczyciela sprawia mi niesamowitą radość. Skoro w największym skrócie udało nam się przedstawić pani drogę zawodową, to czas najwyższy zapytać o ,,Zemstę dwóch pokoleń". Od ubiegłego roku realizujemy projekt w oparciu o Partnerstwo Lokalne. Należało wybrać dziedzinę, w której chcemy się udzielać. Wybraliśmy kulturę. Pani wybrała pisanie tekstów dramaturgicznych... Wybrałam spektakl teatralny i szykowałam się do wystawienia czegoś, co by było związane ze świętami. Miało to być grudniowe spotkanie opłatkowe, ale z kolei od lat w Szlichtyngowej wystawiane są jasełka i to jakoś mi się kłóciło. Więc zastanawiałam się nad innym projektem. Aż w końcu panie Eugenia Kosmowska (kierownik Biblioteki Publicznej w Szlichtyngowej) i Aneta Gil wymyśliły osnowę, szkielet tego przedstawienia. I przyszły z tym do pani? Najpierw okazało się, że można pozyskać grant na to przedsięwzięcie. Panie wiedziały, że planuję również realizację jakiegoś przestawienia i uznały, że można połączyć oba projekty. Pani Eugenia przesłała pomysł przedstawienia mailem, który bardzo mi spodobał, w ciągu kilku dni powstał projekt, został zaakceptowany, Biblioteka otrzymała środki z Programu Rozwoju Bibliotek na jego wystawienie i wzięliśmy się do pracy. Pani Kosmowska zajęła się sprawami formalnymi, ja z kolei byłam odpowiedzialna za część artystyczną. Co zawierał szkic? Wszystkie podstawowe elementy sztuki, którą zobaczyliśmy 26 maja? Szkic mieścił się na niepełnej stronie A4, ale wszystko, co pojawiło się potem na scenie, zostało opisane właśnie tutaj. To była gotowa historia, którą należało przekształcić w scenariusz z dialogami. Moje zadanie polegało na tym, aby wypełnić tę treść. I wspólnie z koleżankami - nauczycielkami Agnieszką Grzelak i Ewą Dymek z Gimnazjum napisałyśmy sztukę, składającą się z ośmiu scen. Jak długo powstawał tekst? W sumie, gdyby zliczyć wszystkie godziny, nie trwało to dłużej niż 9-10 godzin. Spotkałyśmy się raz do południa - sporo wtedy napisałyśmy. Było to podczas ferii zimowych. Naszym dzieciom zorganizowałyśmy poranek filmowy, a my zajęłyśmy się pisaniem. Dzień później - drugie spotkanie, również do południa, i na tym zakończyła się nasza praca nad tekstem. I nic więcej nie trzeba było zmieniać? To przecież nie takie proste sprawić, aby tekst dramaturgiczny od razu sprawdził się na scenie. Jakieś drobne korekty wprowadzaliśmy, ale bez większych rewolucji. Wydawało nam się, że za mało jest scen z młodzieżą. Dopisałam więc dwie sceny, ale poza tym większych zmian nie było. Zmieniliśmy kilka imion, żeby pasowały tak do granych postaci, jak i aktorów. A w trakcie pisania dialogów nic nie sprawiało paniom trudności? Dobrze się bawiłyśmy. Jedyna obawa polegała na tym, czy widownia również będzie się dobrze bawić. Nie miałyśmy pewności, czy zostaną odczytane różne odniesienia literackie lub filmowe. To była dla nas niewiadoma, ale samo pisanie dialogów było czystą przyjemnością. Jak często spotykaliście się na próbach? Spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu na około dwie godziny. I muszę przyznać, że dzisiaj nam tego brakuje, bo cała nasza grupa bardzo się przez ten czas zżyła. Czuliśmy, że stanowimy zgrany zespół. (dosiada się do nas kierownik Biblioteki w Szlichtyngowej - Eugenia Kosmowska) Eugenia Kosmowska: Rozmawiacie o naszej sztuce? RK i JJ: Tak, właśnie jesteśmy na etapie zgranego zespołu. EK: To muszę dodać, że biblioteka ma szczęście do fantastycznych ludzi. Panią Justynę Jasik wybraliśmy na liderkę Partnerstwa Lokalnego, tak jak i panią Barbarę Garsztkę-Zientek i okazało się, że był to bardzo dobry wybór. JJ: Liderzy muszą wykazać się podwójnie, tak mi się wydaje. Jeżeli czegoś się podejmujemy i jednocześnie zostałyśmy obdarzone zaufaniem, to naturalnie bierzemy się do ciężkiej pracy, żeby tego zaufania nie stracić. Lider ostatecznie nie jest od tego, żeby się panoszyć i wymagać... EK: To zaufanie jest ważne, bo biblioteka jest miejscem publicznym i jeżeli społeczność lokalna jest zaangażowana, to znak, że udało się przełamać taki stereotyp, że biblioteka, to tylko kilka osób tutaj pracujących. Przeciwnie. Jest to miejsce, którego nie zagarnia się dla siebie, ale otwiera dla wszystkich. To ważne, że mamy w Szlichtyngowej takie osoby jak pani Justyna. JJ: Dziękuję. Rzeczywiście, nie uznaję bylejakości. Nie wyobrażam sobie, że zobowiązuję się do czegoś,  potem ceduję uprawnienia na kogoś innego, a ostatecznie zbieram laury. Jeżeli się angażuję, to na 150 % (śmiech). No dobrze - na 100%. Jestem choleryczką i wydaje mi się, że mam takie artystyczne ADHD, być może tą energią udaje mi się ludzi zarazić. EK: To ja jeszcze dodam, że to była tak fantastyczna grupa, bo był taki moment, kiedy brakowało osoby, która zagrałaby Józefa. Biegałam, szukałam i niestety nic z tego. Jeden pan się zdecydował, ale potem zrezygnował i byliśmy bez jednego aktora. Ale to była taka grupa osób, która sobie nie wyobrażała, że brak mężczyzny, który zagra Józefa może nam popsuć szyki. I wtedy Basia (Barbara Garsztka-Zientek - przyp. red.) zdecydowała się zagrać męską rolę. JJ: Zresztą świetnie zagrała faceta, a potem powtórzyła to i została Jasiem w przedstawieniu, który dla uczniów przygotowało grono pedagogiczne Gimnazjum. Sztuka moim zdaniem okazała się wielkim sukcesem. Otrzymywały panie informacje jak została odebrana przez widzów, gości, inne osoby? JJ: Sporo osób, które miały okazję obejrzeć sztukę w Internecie, osoby, które były na premierze oraz ci, którzy przyjechali na nią z bardzo daleka, rozpływali się w ochach i achach, co dla nas było niezmiernie miłe. W dniu, kiedy odbywała się premiera, było tutaj totalne szaleństwo. Z jednej strony strach o to, że coś nam nie wyjdzie, ale z drugiej strony obawy o frekwencję. Tego się najbardziej obawialiśmy, że wystawimy rzecz dla swoich, czyli dla rodzin, na których będzie spoczywał obowiązek zapełniania pustych krzeseł. EK: Pamiętam, jak dzwonił do mnie pan Jarosław Gnat, pytając ile potrzebujemy krzeseł. 150 czy 190? Miałam zdecydować. Postawiłam na 190 a w rezultacie i to było za mało, bo na ,,Zemście dwóch pokoleń" pojawiło się ponad 200 osób. Niedziela, bo wtedy wystawiono sztukę, była trochę ryzykownym wyborem. JJ: To był Dzień Matki. I myślę, że to była również okazja, żeby sprawić matkom prezent. Trochę inny, owszem, ale jednocześnie odciągający nasze matki od szarej rzeczywistości i mycia garów. To na koniec zapytam o plany na przyszłość? Będzie kontynuacja? JJ: Pracowało nam się razem świetnie. Ludzie pytają, czy będziemy coś nowego wystawiać. Na razie jestem zaangażowana w pracę zawodową. Kilka projektów muszę zamknąć. Ale mówiąc szczerze, brakuje mi tych naszych spotkań na próbach. W ogóle praca w dużej, zgranej grupie, daje dużo satysfakcji. Więc czemu nie. EK: Szkoda byłoby zmarnować to, co mamy. Taki zespół fantastycznych ludzi, którzy są zaangażowani i chcą coś od siebie dać. JJ: Chcą i potrafią, bo czasami trzeba mierzyć siły na zamiary, a w naszym przypadku jest chęć i są możliwości, więc pewnie coś się z tego zrodzi. To tego paniom w takim razie życzę (W spektaklu wzięli udział Aktorzy: Maria Hubar, Zofia Kupczak, Krystyna Sobczyk, Barbara Zientek, Marta Krawczyk, Ola Andrzejewska, Paulina Piwowar, Martyna Judasz, Stanisław Kosmowski,  Jacek Maćkowiak,  Julian Michalski, Bartek Jasik, Szymon Wójcik, Krystian Szczepaniak, Kamil Maćkowiak; Scenografia i wystrój sali: Ania Grzyb i Marta Góral; Nagłośnienie i oświetlenie: Waldemar Drozd i Patryk Balukiewicz)
REKLAMA
POLECAMY
REKLAMA

Komentarze (5)

avatar

avatar
~Radek Wasielewski
11.07.2013 12:02

Brawo siostra ;)

avatar
~Czytelnik
11.07.2013 14:30

Bardzo ładny wywiad, miło poczytać.

avatar
~jarosław szwarc
11.07.2013 17:18

super kobieta, super nauczyciel :)

avatar
~Magda
12.07.2013 07:55

fantastyczna osoba:):)

avatar
~czytelniczka
07.08.2013 16:14

Czyżby ten 3 był uczniem tej pani???????

Opisz szczegółowo, co jest niewłaściwe w komentarzu, który chcesz zgłosić do moderacji

Czy wiesz, że blokując reklamy blokujesz rozwój portalu zw.pl? Dzięki reklamom jesteśmy w stanie informować Cię o wszystkim, co dzieje się w naszym regionie. Dlatego prosimy - wyłącz AdBlock na zw.pl