Kuchcicki zarzuca mi między innymi skłonności do ,,szastania" publicznymi pieniędzmi. Skłonność ta miałaby się przejawiać rzekomym brakiem uznania dla Strategii Gminy Wschowa, której wiarygodność uzależniałem ponoć od wydania na jej napisanie mniej więcej 30 tysięcy złotych. Nic podobnego. Jestem pełen uznania dla zastępcy burmistrza i jego zespołu, iż nie wydano na sporządzenie tego dokumentu ani złotówki (czyli według Kuchcickiego zaoszczędzono 30 tysięcy złotych), jednak poszło o coś innego.
Jak to ujął Kuchcicki - ,,na mieście" (ja użyłem bardziej uniwersalnego terminu - ,,w przestrzeni publicznej") zaistniał pogląd, jakoby dokument ten nosił znamiona plagiatu. Problem z wiarygodnością Strategii ma więc zupełnie inne podłoże, bo dotyczy tego, czy dokument jest w całości oryginalny. Ja oczywiście jestem laikiem w kwestii oceny, czy dane dzieło jest wierną kopią, czy nie. Nie znam się na plagiatach tak dobrze, jak zastępca burmistrza czy nawet Przemysław Kuchcicki. Jednak w mojej skromnej ocenie podobieństwo wielu fragmentów wschowskiej Strategii do innych dokumentów jest dość spore i na pewno ma prawo rodzić wątpliwości.
Teraz druga, istotna kwestia poruszona przez redaktora Kuchcickiego. Rzecz dotyczy różnicy w wydatkach przy organizacji dwóch sztandarowych, cyklicznych imprez, czyli Królewskiego Festiwalu Muzyki i Mieszczańskiego Jarmarku Produktów Tradycyjnych. Otóż te dwa wydarzenia organizowane w 2015 roku były znacznie tańsze, a jedno z nich nawet dłuższe, niż te organizowane w latach poprzednich przez Wydział Promocji, funkcjonujący przy poprzedniej administracji. Dodam, iż to właśnie Wydział Promocji ,,wymyślił" i organizował z roku na rok coraz lepsze edycje tych imprez.
Kuchcicki, który kreuje siebie jako nosiciela prawdy zapomniał co prawda dodać, iż na przykład w 2014 roku Wydział Promocji pozyskał środki zewnętrzne w kwocie 10 tysięcy Euro, co znacznie zmienia proporcje w stosunku do suchych cyfr. A biorąc pod uwagę spory rozmach organizacyjny, czyni wydatki bardziej uzasadnionymi.
Niemniej jednak Kuchcicki przedstawia pewną wizję finansowania imprez o charakterze kulturalnym, które jest przedłużeniem filozofii sprawowania władzy przez obecną administrację.
Otóż nasza władza skupiła się na oszczędzaniu, a oszczędności, to argument nośny i trudny do obalenia. Uważam jednak, że w przypadku tak kultury, jak i promocji, może być złudny. Mam wrażenie, że w kontekście tej filozofii organizowanie dużych imprez staje się dla władzy ,,krępującym" obowiązkiem. Argumentacja Kuchcickiego, czyli taniej i dłużej bardziej przystaje do zakładu produkcyjnego niż do kultury, co więcej, wywiera na organizatorach pewną presję. Przecież zawsze można ,,zrobić" imprezę tańszą i dłuższą. Zawsze można napisać, że jeszcze lepszą. Ostatecznie takimi argumentami posiłkował się autor sprawozdania z działalności promocyjnej w 2015 roku.
Trudno mi jest pogodzić się z taką niesprawiedliwą oceną poprzedników odpowiedzialnych za promocję w latach ubiegłych w kontekście niewątpliwych pozytywów, jakimi były dwie omawiane imprezy. Dlatego też skrytykowałem to sprawozdanie, bowiem kreuje czarno-biały obraz świata, sprowadzając wszystko do suchych liczb. Poza tym sam dokument jest nachalną propagandą sukcesu i dlatego też (podobnie, jak osławiony ,,prymus innowacyjności") budzi we mnie silną niechęć.
I na koniec muszę dodać, że radny i redaktor Przemysław Kuchcicki może i używa sobie na mnie ile wlezie, wytykając malkontenctwo i bezbożność, ale posuwa się w swojej retoryce o jeden krok za daleko. Dla taniego poklasku przywołuje papieża Benedykta i Franciszka, wierząc, że czytelnik artykułów Kuchcickiego oczekuje tylko i wyłącznie mało wybrednych porównań i poniżania osoby, z którą Kuchcicki polemizuje. Zapomina jednak, że polemika nie opiera się na tym, aby bezmyślnie zapełniać szpalty gazety. Polega na czymś innym. Na zwykłym szacunku do osoby, z którą prowadzi się dialog. Póki co radny tego nie rozumie, liczę jednak na to, że jego czytelnik nie ma z tym problemu.
Piotr Buczek