Przypomnijmy na początku marca tego roku rodzice 11 - miesięcznej wówczas Julki zadzwonili do szpitala, prosząc o przyjazd karetki. Dyspozytorka odmówiła, a rodzice sami przewieźli dziewczynkę na izbę przyjęć. Tam musieli długo czekać na lekarza, więc zdecydowali się przetransportować córkę do Głogowa, a stamtąd przewieziono ją do Legnicy, gdzie stwierdzono u małej sepsę. Ostatecznie na całe szczęście dziewczynka wyzdrowiała, jednak rodzice zgłosili sprawę do prokuratury. Ta aktualnie umorzyła postępowanie w tej sprawie.
- Wydano postanowienie o umorzeniu śledztwa ponieważ czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego. Zebrane dowody oraz opinia biegłego sądowego z dziedziny ratownictwa medycznego wskazywała, że działania personelu medycznego szpitala nie narażało małoletniej pokrzywdzonej w sposób bezpośredni na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Biegły stwierdził również, że dyspozytorka niewłaściwie przeprowadziła wywiad medyczny ze zgłaszającą, jednak to nie miało wpływu na stan zdrowia dziecka - informuje Artur Dryjas, prokurator rejonowy we Wschowie. - Stan zdrowia dziewczyny pogarszał się ponieważ bardzo szybko rozwijała się sepsa meningokokową. Prowadzone postępowanie wskazało jednak na pewne nieprawidłowości w organizacji pracy szpitala, swoje wnioski przesłaliśmy do Narodowego Fundusz Zdrowia.
Nieprawidłowości o jakich wspominał prokurator dotyczyły między innymi tego, że lekarz obecny w tym dniu w Nowym Szpitalu, jednocześnie nadzorował prace dwóch oddziałów. Decyzja prokuratury jest nieprawomocna, strony mają możliwość odwołania się od niej.
(olek)